Natenczas Wojski... Natenczas Wojski...
584
BLOG

Ja także otrzymałem dzisiaj telefon!

Natenczas Wojski... Natenczas Wojski... Emigracja Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Wracając dzisiaj z pracy, podjechałem na stację benzynową i kiedy po zapłaceniu, gdy zamierzałem odjechać, zagrała w kieszeni Samba Pa Ti Santany. Oho, numer nieznany mi, na pewno namierzył mnie Jedynie Słuszny Obywatelski - myślę.

- Halo?

- Czy to pan Natenczas Wojski?

- Tak, słucham. (Wprawdzie głos nieznany, bez kaznodziejskiego zaśpiewu, ale jeszcze nie tracę nadziei, na szczerą rozmowę z Kandydatem PO)

- Chciałbym się z panem spotkać w bardzo ważnej sprawie.

- Może pan zechce wyjaśnić o jaką sprawę chodzi, bo być może nasze spotkanie nie będzie konieczne? (Głos starszego człowieka, ostatecznie rozwiewający moje nadzieje na szczerą rozmowę z Pą Presidą, psianoga)

- Bardzo mi zależy na bezpośredniej rozmowie z panem, błagam pana...

- No dobrze, jestem obecnie w stacji beznzynowej "na dwie litery", później nie dysponuję czasem więc...

- To znakomicie, mieszkam blisko, dojadę na rowerze w dziesięć minut -  powiada mój rozmówca.

Pojawia się po pięciu. Starszy pan w moim mniej więcej wieku o  pooranej bruzdami twarzy, zniszczonych dłoniach, z wyrażną łysiną, utykający na nogę. Jeszcze na dobre nie zakończyliśmy prezentacji, a starszy pan już niemal płacze.

- O co chodzi - pytam.

-O pracę. Nie dla mnie, dla zięcia, bo ja całe życie przepracowałem na budowie, aż do upadku mojego przedsiębiorstwa, przejętego przez kilku cwanych złodziei, później kilka lat na zasiłkach, moim i żony, od lat cierpiącej na niedowład kończyn dolnych, obecnie jestem od półtora roku na emeryturze. Właśnie wtedy córka z zięciem wyjechali do pracy do Londynu, żeby zarobić na swoje mieszkanie, bo wynajmujemy w bloku dwa pokoje z kuchnią, wyjechali zostawiając pod naszą opieką wnuka i wnuczkę. Ciągniemy już oboje resztkami sił, żona porusza się na wózku, ja zajmuje się wszystkim, a najwięcej problemów dostarcza nam dorastający, piętnastoletni wnuk. Podejrzewamy, że smarkacz pali, pije i może coś więcej, łazi po nocach, nie mam nad nim żadnej kontroli. Nie pomaga ani prośba, ani groźba. Wnuczka uczy się dobrze, jest uzdolniona artystycznie, ale brak mi sił, aby się nią zajmować tak jak powinienem. Mieliśmy jakąś wyrękę, dopóki nasz syn nie pojechał za nimi do Londynu, a teraz tragedia. Córka dzwoni co jakiś czas, wtedy błagamy ją o powrót, już nawet nie ze względu na nas, starych zmęczonych, ale na dzieci. Obiecuje, że wrócą, jeśli znajdzie się dla nich jakaś praca w Polsce, bo też harują jak woły na ostatnich nogach. Córka jest po marketingu i zarządzaniu, zięć po politechnice rzeszowskiej. Córce załatwiłem posadę, będzie kelnerką, ale chodzi nam jeszcze o zięcia. Ośmieliłem się zwrócić się do pana, bo wiem od ludzi, że pan... (tu przerwijmy opowieść starszego pana, bo różne rzeczy ludzie mówią, aczkolwiek podobno w każdej plotce jest ziarnko prawdy)

- Dobrze. Proszę mi powiedzieć jaki zawód posiada pański zięć, gdzie dotychczas pracował i czym się zajmował.

- Tak dokładnie to nie wiem, ale coś kreślił i rysował, pracował tu i tu. (Obie firmy dobrze mi znane)

- Mogę panu pomóc w ten sposób, że spróbuję zatrudnić pańskiego zięcia, o ile on będzie pracą dla mnie zaiteresowany. To mogę panu obiecać i proszę się trzymać jeszcze jakoś do ich powrotu.

Wróciłem do domu mocno przybity, co natychmiast wychwyciło czujne oko Natenczasowej.

- Masz jakiś problem, widzę to.

- Rzeczywiście, mam problem, po czym zrelacjonowałem jej w szczególach rozmowę ze starszym panem.

Po dłuższej chwili milczenia, Natenczasowa wyszła, by po chwili wrócić z jakimś wydrukiem i czyta:

"No pytanie jest, oczywiście, że wyjazd jest, jeżeli jest aktem desperacji, no to nie jest, nie można tego nie nazwać, że to nie jest problem. Pytanie jest co się, jak się człowiek tam urządzi, czy będzie chciał wrócić, świat dzisiaj jest tak bliski, że ja bym tego jako dramat nie traktowała, że to jest jakąś szansą. Natomiast też jest warto oczywiście włożyć więcej wysiłku w to żeby więcej miejsc pracy w Polsce powstawało."

Q... mać!  Kim trzeba być, żeby się tak bezczelnie, cynicznie i bezkarnie z ludzi naigrywać?


http://prawy.pl/z-kraju/9353-anna-komorowska-wyjazdy-za-granice-za-praca-sa-wielka-szansa-a-nie-problemem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo